sobota, 28 października 2017

Wakacje na receptę

Nie raz mówię sobie, że już dzisiaj, tego wieczoru, w końcu usiądę i zamję się zdjeciami, opiszę, wrzucę coś na blog. I jakoś czasu ciągle brak. Albo gdy jest już trochę czasu, to jakoś wtedy brakuje chęci...
A zdjęć do opublikowania zbiera się w pamięci laptopa coraz więcej. Żeby mnie więc nie przygniótł ich nadmiar, niech będzie dzisiaj słoneczna porcja z pierwszego dnia moich krótkich wakacji na Majorce. Wakacji na receptę, którą wypisałam sobie sama. Myślę, że trafiłam z terapią. 
Poniżej zdjecia z pierwszego dnia w Cala Bona.

  



   

  





poniedziałek, 9 października 2017

a year ago / one year later...

Tak samo jak rok temu, na początku października 
nad Oxford Street wiszą już bożonarodzeniowe ozdoby.

A dziś mija dokładnie rok, gdy podczas naszej krótkiej, 
weekendowej wizyty w Londynie (przesiadałyśmy się 
akurat na stacji metra Green Park - pamiętam dokładnie) 
powiedziałam N., że bardzo chciałabym tutaj trochę pomieszkać...

Przeprowadziłam się niecałe trzy miesiące później.
I tak od ponad dziewięciu miesięcy jestem a Londoner.

My darling London, so good to call you my city.


piątek, 6 października 2017

One & Only

Przeciągnął, przetargał mnie dzień przez swoje długie trudne godziny.
Pozostawiając zmęczoną za progiem już dawno nadeszłej nocy.
Brakuje sił, by walczyć z kłębiącymi się myślami, 
które przez całe popołudnie nie odstępują na krok.
Nie dają się też utulić do snu.
Zmęczenie, znurzenie, poirytowanie, rozczarowanie, 
zwątpienie i niepewność, lęk i tęsknota.

Zanurzam się więc w te słowa, otulam melodią.
One & Only.


czwartek, 5 października 2017

Hampstead Heath

Bardzo tam jeszcze zielono. Zdziwił mnie intensywny kolor wzgórz. 
Zieleń przetykana już jesiennym złotem, ale wciąż jeszcze mocna, intensywna.
Błękitne niebo wybrukowane ścieżkami płaskich, białych chmur. 
Słońce i zimny wiatr.
Ten widok. 
Serce bijące szybciej.
Chwila do niezapomnienia.
Z miejsca pokochałam Hampstead Heath.