sobota, 17 października 2015

kadry z podróży

Uwielbiam to uczucie, które towarzyszy mi, gdy w upalny, wakacyjny wieczór wjeżdżam z walizką na peron kolejowy, gdy zaraz mam wsiąść do pociągu, bo przede mną cudowna, długa, całonocna podróż. Oprócz duchoty letniej nocy i mało romantycznego, specyficznego zapachu dworca, czuję w powietrzu przede wszystkim zapach nowej przygody, drogi, podróży w nieznane - bo przecież nawet wtedy, gdy cel jest określony, nigdy nie wiemy, co zdarzy się po drodze oraz co kryją w sobie dni, którym właśnie wychodzimy naprzeciw.

Tak się szczęśliwie składa, że zaliczam się do pokolenia, które żyło jeszcze w czasach, kiedy jeździło się pociągami. To wyrażenie wiąże się z pewną historią. Moja przyjaciółka była raz opiekunką na wycieczce, podczas której dzieci oglądały ekspozycję starych parowozów oraz innych, nieco bardziej współczesnych pociągów. M. zaczęła rozmawiać z dziećmi o kolejach i podróżach i dowiedziała się, że niektóre z nich jeszcze nigdy w życiu nie jechały pociągiem! Inne raz albo dwa... Moja M zaczęła im więc opowiadać o swoich licznych podróżach pociągami, z których bardzo wiele odbyłyśmy razem. Jedna dziewczynka podsumowała jej opowieści stwierdzeniem: A bo ciocia żyła jeszcze w tych czasach, kiedy jeździło się pociągami... (Było to parę lat temu, M. nie miała wtedy jeszcze dwudziestu lat ;))

Szczęśliwie zaliczam się więc do pokolenia, które w kolekcji swoich wspomnień ma bardzo wiele podróży koleją, nierzadko zatłoczonymi pociągami, kiedy po kilka godzin stało się w korytarzu albo w nieznośnym upale siedziało w ośmioosobowym przedziale w dziesięć osób. Mam ogromny sentyment do tych wspomnień, do tamtych wakacyjnych wrażeń i przygód. Kolej tak naprawdę kocham od dziecka i jak na razie jestem w dalszym ciągu wierna tej miłości. Nie narzekam więc na PKP w myśl zasady "kocha się nie za coś, ale po mimo wszystko". A już wersją PKP Premium jestem zachwycona. N. się ze mnie śmieje, że siedmiogodzinna reklamowa indoktrynacja podczas podróży Pendolino z północy na południe odniosła u mnie bardzo pozytywny skutek ;)

Tegoroczne wakacje były niezwykle intensywne. Właściwie jak co roku od kilku lat. Ich główną atrakcją oprócz odwiedzanych miejsc były również wspaniałe podróże, które dostarczały mi mnóstwo radości, bo testowałam nowe sposoby podróżowania, a zdarzały się też niespodzianki, takie jak przejazd przez Malbork oraz Warszawa z okien pociągu. No i tak właściwie gdzieś tam po drodze zrobiłam ponad 5 tys. kilometrów.

Parę kadrów z podróży - garść wspomnień zaklętych w fotografiach...




    











1 komentarz:

  1. ;) a ilu ciekawych ludzi można poznać podczas podróży... można posłuchać ich poglądów na różne tematy, skomentować różne zjawiska :) Jakiś czas temu wyjeżdżając ze stacji początkowej, po przejechaniu może 2 km pociąg zatrzymał się i stał tak chyba około godziny. Pierwszy raz spotkałam się z pozytywnym nastawieniem ludzi w takiej sytuacji. Jakże miło było siedzieć w korytarzu z ludźmi, którym pomimo opóźnienia podróż sprawiała przyjemność w równym stopniu jak mi i starali się reszcie współpodróżników umilić czas oczekiwania :) rzeczywiście podróże pociągami coś w sobie mają, coś co zapada w serce i długo tam zostaje :) MK :*

    OdpowiedzUsuń